
Castro
Mam 10 lat i pochodzę z małej wioski, bardzo daleko od Lusaki.
Niestety moi rodzice zmarli, kiedy byłem jeszcze bardzo mały. Moi dziadkowie mnie wychowywali. Pewnego dnia mój wujek z Lusaki przyjechał w odwiedziny i gdy miał już odjeżdżać, poprosił moich dziadków, aby mógł mnie zabrać ze sobą. „U mnie będzie miał dobrze i zacznie chodzić do szkoły” – powiedział.
Gdy przyjechaliśmy do Lusaki, wujek zaczął mnie bardzo źle traktować, karał mnie za najmniejsze pomyłki. Na przykład, gdy wysłał mnie żebym kupił trochę pomidorów, a ja przez pomyłkę kupiłem cebule, zbił mnie kablem i zamknął w pokoju, żebym nie uciekł.
Często i bardzo mocno mnie bił. Zdarzyło się nawet kilka razy, że wiązał moje ręce i nogi kablem elektrycznym i wtedy mnie bił. Często nie dawał mi nic do jedzenia.
Przez to całe bicie i głód, chciałem pójść na policję, ale nie wiedziałem gdzie. Gdy w końcu udało mi się od niego uciec pewnego wieczoru, nie wiedząc gdzie mam pójść, zwyczajnie szedłem przed siebie, aby dalej od domu wujka.
W jakiś sposób dotarłem do dużego kościoła. Było tam wielu ludzi, modlili się. Wszedłem do środka i dołączyłem do nich. Byłem bardzo zmęczony i plecy mnie bolały od bicia, więc zacząłem spać. Gdy modlitwy się skończyły, usiadłem pod drzwiami kościoła, bo nie wiedziałem gdzie mam teraz pójść. Jakiś mężczyzna podszedł do mnie i zapytał, dlaczego nie wracam do domu, bo już jest ciemno. Opowiedziałem mu o moich problemach w domu i dlaczego uciekłem. On bez zwłoki zabrał mnie do miejsca, niedaleko od tego kościoła, w którym było więcej dzieci w moim wieku.
Tutaj w Domu Nadziei zacząłem chodzić do szkoły i mam wielu nowych przyjaciół. Wciąż jednak mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł wrócić do moich dziadków na wieś, bo bardzo za nimi tęsknię.
Mam 10 lat i pochodzę z małej wioski, bardzo daleko od Lusaki.
Niestety moi rodzice zmarli, kiedy byłem jeszcze bardzo mały. Moi dziadkowie mnie wychowywali. Pewnego dnia mój wujek z Lusaki przyjechał w odwiedziny i gdy miał już odjeżdżać, poprosił moich dziadków, aby mógł mnie zabrać ze sobą. „U mnie będzie miał dobrze i zacznie chodzić do szkoły” – powiedział.
Gdy przyjechaliśmy do Lusaki, wujek zaczął mnie bardzo źle traktować, karał mnie za najmniejsze pomyłki. Na przykład, gdy wysłał mnie żebym kupił trochę pomidorów, a ja przez pomyłkę kupiłem cebule, zbił mnie kablem i zamknął w pokoju, żebym nie uciekł.
Często i bardzo mocno mnie bił. Zdarzyło się nawet kilka razy, że wiązał moje ręce i nogi kablem elektrycznym i wtedy mnie bił. Często nie dawał mi nic do jedzenia.
Przez to całe bicie i głód, chciałem pójść na policję, ale nie wiedziałem gdzie. Gdy w końcu udało mi się od niego uciec pewnego wieczoru, nie wiedząc gdzie mam pójść, zwyczajnie szedłem przed siebie, aby dalej od domu wujka.
W jakiś sposób dotarłem do dużego kościoła. Było tam wielu ludzi, modlili się. Wszedłem do środka i dołączyłem do nich. Byłem bardzo zmęczony i plecy mnie bolały od bicia, więc zacząłem spać. Gdy modlitwy się skończyły, usiadłem pod drzwiami kościoła, bo nie wiedziałem gdzie mam teraz pójść. Jakiś mężczyzna podszedł do mnie i zapytał, dlaczego nie wracam do domu, bo już jest ciemno. Opowiedziałem mu o moich problemach w domu i dlaczego uciekłem. On bez zwłoki zabrał mnie do miejsca, niedaleko od tego kościoła, w którym było więcej dzieci w moim wieku.
Tutaj w Domu Nadziei zacząłem chodzić do szkoły i mam wielu nowych przyjaciół. Wciąż jednak mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł wrócić do moich dziadków na wieś, bo bardzo za nimi tęsknię.